wtorek, 26 czerwca 2018

Ku pamięci. Jacek Taylor, Sopot 1984

Dziś wpis polityczny, choć właściwie historyczny. Wszystkim, co głoszą piękno lub osłabiają grozę czasów, w których się działy straszne i podłe rzeczy, należy przypominać fakty. Tylko fakty.

Skazano kogoś za pożyczanie książek?

– A tak. W 1984 r. w Sądzie Rejonowym w Sopocie sądzono młodą kobietę właśnie za to. Milicja weszła do jej domu i aresztowała księgozbiór razem z właścicielką. Chociaż kobieta opiekowała się trzyletnim synkiem i miała poważne problemy ze zdrowiem, nie uwzględniono wniosku obrony o zwolnienie jej z aresztu. Trzymała się zresztą bardzo dzielnie. Na rozprawie nie przyznała się do winy i argumentowała, że pożyczanie książek znajomym to nie przestępstwo.
Prokurator zażądał dla niej za prowadzenie „nielegalnej biblioteki” 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Czyli za to, że miała w domu takie książki, jak na przykład: „W cieniu Katynia” Swianiewicza, „Etykę Solidarności” Tischnera, „Mój wiek” Wata, „Kuriera z Warszawy” Nowaka-Jeziorańskiego, tomiki poezji Miłosza. Mam spis zarekwirowanych w czasie rewizji dzieł, o – jest nawet Konstytucja 3 maja. Te książki oskarżona od czasu do czasu pożyczała znajomym. I aby nie zapomnieć, co komu pożyczyła, czyniła stosowne zapiski w notesie. I właśnie te zapiski posłużyły za koronny dowód funkcjonowania „nielegalnej biblioteki”. Postępowanie oskarżonej zakwalifikowano jako dążenie do wywołania niepokoju lub rozruchów. To brzmi surrealistycznie, ale działo się naprawdę. W sądzie prokurator z poważną miną przedstawił takie zarzuty. Do dziś pamiętam świetne przemówienie obrończe adwokat Romy Orlikowskiej-Wrońskiej wykazujące cały nonsens oskarżenia.

I jaki był wyrok sądu?

– Oskarżona została skazana na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania tej kary. Czekając na rozprawę, przesiedziała w więzieniu pół roku. Na samym początku przeszła upokarzającą rewizję osobistą. Trafiła na porucznik mgr Jadwigę Kmicińską, która z upodobaniem traktowała w ten sposób wszystkie aresztowane kobiety. W 1990 r. Kmicińska nie przystąpiła do weryfikacji byłych funkcjonariuszy SB.
Mecenas Jacek Taylor w rozmowie z Anną Machcewicz, Gazeta Wyborcza, dodatek Ale Historia, 25.06.2018
Jest tu pewna niesprawiedliwość. Mecenas Taylor dwukrotnie wymienił nazwisko funkcjonariuszki upokarzającej aresztantki, pochwalił mowę i przypomniał nazwisko koleżanki z palestry, ale nie wspomniał nazwiska podsądnej. Ochrona danych osobowych? Niepamięć? Nieważność „bibliotekarki”? Może przeciwnie — delikatność wobec osoby i jej losu? Mimo to chciałbym się dowiedzieć, o kim mowa.
Oczywiście publikacja ma jakiś związek z bieżącymi wydarzeniami i zmianami przeprowadzanymi w sądach przez Ministerstwo Sprawiedliwości, które niektórzy postrzegają jako podważanie niezawisłości sędziowskiej. Pomijam ten kontekst.
Dzieje piszą się każdego dnia, więc sprawiedliwość i służalstwo, błyskotliwość bądź tępota istnieć będą nadal. Dobrze będzie pamiętać, że bywały momenty próby. Kto kiedy po której stronie — warto pamiętać fakty.