środa, 17 października 2018
Perekińczyk!
Zobacz Tweeta od @KultJezyka: https://twitter.com/KultJezyka/status/1052516075739521024?s=09
piątek, 14 września 2018
Przysłowie na 14 września
Święto Podwyższenia Krzyża Świętego — 14 września — też ma swoje przysłowie:
Święty Krzyż — owce strzyż.
Z pewnością nie dotyczy to owiec na holach górskich, tylko na nizinach, a u tu pewności nie ma, czy się zbieracze przysłów nie omylili.
piątek, 31 sierpnia 2018
Targowica. Ważne kto kogo i dlaczego
Targowica to bardzo częste hasło, zarzut od adresem przeciwników politycznych, oskarżanych o złe rzeczy — zdradę, rozbijanie kraju, działanie z poduszczenia i na rzecz obcych krajów.
Bardziej obeznani w historii mówią, że analogie w różne strony mogą działać, bo i biskupi katoliccy do niej przystąpili, i sam król, zadłużony po uszy mecenas artystów. Lista członków na portalu genealogicznym.
Piszę o tym dlatego, że Wojciech Maziarski w Wyborczej, w swym wystąpieniu pod gromkim tytułem Ubeckie wzory. Karnowscy piszą nowy rozdział hańby polskiej publicystyki napisał:
Autor, aktywny w latach 80. XX wieku: Witold Mysyrowicz. Objaśnienia muzealników nie są w pełni słuszne. Napisali oni bowiem:
Najciekawszy w tym gronie okazał się Zygmunt Przetakiewicz. To bardzo dywersyjny element. Jeśli był on spektakularnie nielojalny wobec kogoś, to chyba wobec generała Sikorskiego. W Polsce powojennej tworzył stowarzyszenie PAX, wiernego sojusznika PPR i PZPR, pobożnego ekskomunikowanego w czasach, gdy się tym przejmowano, dezintegratora Kościołoa katolickiego. Perfidne.
Dalej w artykule, od którego zacząłem, przytacza Wojciech Maziarski służalcze wypowiedzi Ryszarda Gontarza i Władysława Machejka z roku 1968. Pouczające, albowiem
Bardziej obeznani w historii mówią, że analogie w różne strony mogą działać, bo i biskupi katoliccy do niej przystąpili, i sam król, zadłużony po uszy mecenas artystów. Lista członków na portalu genealogicznym.
Piszę o tym dlatego, że Wojciech Maziarski w Wyborczej, w swym wystąpieniu pod gromkim tytułem Ubeckie wzory. Karnowscy piszą nowy rozdział hańby polskiej publicystyki napisał:
Osobom pamiętającym czasy stanu wojennego od razu przyjdzie na myśl słynny plakat „Z pnia narodowej zdrady” mający w podobny sposób zohydzić czołowych przeciwników komuny. Przedstawiał drzewo, na pniu widniał napis „Targowica”, na korzeniach słowa „sprzedajność”, „żądza władzy”, „zaprzaństwo”, na konarach nazwiska Bujaka, Blumsztajna, Piniora, Giedroycia i innych.Jednak byłem za młody. Pamiętam Dziennik Telewizyjny z redaktorami w mundurach, ale takiego plakatu nie. Widzę, że jest w Muzeum PRL-u
Autor, aktywny w latach 80. XX wieku: Witold Mysyrowicz. Objaśnienia muzealników nie są w pełni słuszne. Napisali oni bowiem:
Na plakacie napis "Z pnia narodowej zdrady" oraz nazwiska działaczy opozycji w PRL: Seweryna Blumsztajna, Mirosława Chojeckiego, Zygmunta Przetakiewicza, Zdzisława Najdera, Bohdana Cywińskiego, Zbigniewa Bujaka, Józefa Piniora, Jerzego Giedroycia, Romualda Spasowskiego, Zdzisława Rurarza, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego.Giedroyc bowiem i Herling-Grudziński w PRL nie mieszkali, lecz z daleka sączyli jad wolności do polskich czytelników. Nie byli opozycjonistami Rurarz i Spasowski, bo też marną chyba nobilitacją było, że postanowili rzucić w diabły PRL, w którym jako dyplomacji działali. Spełniają za to kryteria zdrady — wobec Polski Ludowej oczywiście.
Najciekawszy w tym gronie okazał się Zygmunt Przetakiewicz. To bardzo dywersyjny element. Jeśli był on spektakularnie nielojalny wobec kogoś, to chyba wobec generała Sikorskiego. W Polsce powojennej tworzył stowarzyszenie PAX, wiernego sojusznika PPR i PZPR, pobożnego ekskomunikowanego w czasach, gdy się tym przejmowano, dezintegratora Kościołoa katolickiego. Perfidne.
Dalej w artykule, od którego zacząłem, przytacza Wojciech Maziarski służalcze wypowiedzi Ryszarda Gontarza i Władysława Machejka z roku 1968. Pouczające, albowiem
Każda dyktatura potrzebuje takiej obsługi medialno-propagandowej, bo państwowy aparat represji może wsadzić za kratki, deportować, wyrzucić z pracy, ale żeby stworzyć odpowiednią atmosferę i przekonać opinię publiczną, że to godne i sprawiedliwe postępowanie, słuszne i zbawienne, potrzebna jest współpraca publicystycznych najemników.Pouczające.
wtorek, 10 lipca 2018
Trzy problemy ludzkości
Redaktor i ekspert Przemysław Marczyński opowiada o trzecim problemie ludzkości w dobie powszechnej internetyzacji, prezentując produkt, który rozwiązuje niedobór zasięgu za załomami ścian i szafami.
niedziela, 1 lipca 2018
Żywego ducha, tylko Jerzy Pilch
Ogłaszają wszędzie, że za chwilę ukaże się nowa książka Jerzego Pilcha pt. Żywego ducha. Gdy tylko zapowiedziano, że akcja zawiązuje się mniej więcej w ten sposób, że nagle na świecie nie ma żadnych ludzi, a tylko bohater utworu, pomyślałem o pewnej książce, którą ćwierć wieku temu miałem za błysk intelektu i jeśli nie arcydzieło, to przynajmniej bardzo solidny i niebanalny tekst.
Mimo humorystycznej powierzchni z trywialnymi szczegółami życia sprzed osamotnienia w świecie, niczym z Lesia Chmielewskiej.
Jaka to książka — za chwilę.
Dariusz Nowacki w opisie, krytyce, sprawozdaniu z lektury, zapowiedzi (nie ja jestem od roztrząsania związków krytyki z marketingiem) powiada:
Włoscy interpretatorzy mówią, że nie rozsypanie ani podział, lecz bardziej, kierując się fabułą, a nie filologią: wyparowanie.
Temat potencjalnego wniebowstąpienia rasy ludzkiej, znacznie bardziej żywy w amerykańskim chrześcijaństwie pozakatolickim, a w ślad za tym w szerszej społecznej wyobraźni, zwie się „porwanie Kościoła”. Trop biblijny: Pierwszy list Pawła do Tesaloniczan, rozdział 4, wers 17:
Wbrew tradycji i Pilchowi zacytowałem księdza Wujka w wersji z roku 1594, a nie Biblię gdańską, którą pisarz przesiąkł w wiślańskiej ewangelickiej młodości.
Zniknięcie części ludzkości odbiło się niedawno (w) popkulturze serialem „Pozostawieni” (The Leftovers).
Tropy podsuwane przez autora, jako nazbyt oczywiste, mogą budzić podejrzenia. Moje budzą. Tu pozwolę sobie na własne niczym nie podparte przypuszczenie wpływologiczne. Istnieje utwór mniej obciążony erudycją, za to o temacie identycznym. Zwierzęta również hasają w nim po opuszczonym mieście. Mam na myśli Wielkie solo Antona L. Herberta Rosendorfera (1934–2012), wydane w Polsce w tłumaczeniu Ryszarda Turczyna w Czytelniku w r. 1989. Pilch wtedy jeszcze książki nałogowo kupował, a niektóre zapewne czytał.
Okładkowa informacja brzmi następująco:
Mimo humorystycznej powierzchni z trywialnymi szczegółami życia sprzed osamotnienia w świecie, niczym z Lesia Chmielewskiej.
Jaka to książka — za chwilę.
Dariusz Nowacki w opisie, krytyce, sprawozdaniu z lektury, zapowiedzi (nie ja jestem od roztrząsania związków krytyki z marketingiem) powiada:
Pilch nie kryje, że zapożycza się u włoskiego pisarza Guida Morsellego (1912-73). Jego wydane u nas w 1980 r. „Wydarzenie” przynosi opowieść o ostatnim człowieku na ziemi.Zaiste, nie kryje. Parę dni później Jerzy Pilch w rozmowie z Michałem Nogasiem potwierdza to i objaśnia, że w samym utworze przedstawione są te klucze:
– Wspominam w powieści o źródłach, książkach, które niegdyś wpadły mi w ręce. Jedną z nich było niewątpliwie „Wydarzenie” Guida Morsellego wydane po polsku w 1980 roku. Kupiłem je wówczas wiedziony potrzebą nabywania książek, o których nie miałem zielonego pojęcia. Nie wiedziałem, kim jest autor, nie wiedziałem, że go nie wydawano, że się zabił, nie czytałem żadnej recenzji, ale zobaczyłem, by tak rzec, nowy kolor w księgarni. Książka zrobiła na mnie może nie wstrząsające, ale długotrwałe i uporczywe wrażenie. Historia człowieka, który – podobnie jak mój bohater – wskutek Wydarzenia zostaje sam.Owszem, taka książka istnieje i można poznać opinie polskich czytelników o niej choćby z serwisu Lubimy czytać:
Historia człowieka, który wskutek tajemniczego tytułowego Wydarzenia zostaje ostatnim człowiekiem na Ziemi. Cała ludzkość w ciągu jednej nocy znika bowiem bez śladu. „Rodzaj wielkiej metafory ekologicznej, przypowieść o straszliwej lekkomyślności ludzkiej(...) Książka stawia ekstrawagancką hipotezę końca ludzkości. Ludzkości jednak, nie świata. W swojej laickiej medytacji nad śmiercią narrator metafizycznej autobiografii Morselliego snuje rozmaite domysły na temat totalnego 'wniebowstąpienia' rasy ludzkiej. Wiadomo, że żadna epidemia, wojna, czy największy nawet kataklizm nie mogłyby unicestwić jej całkowicie: zniknięcie to należy do kompetencji teologii. Jest Ukaraniem ludzkości czy jej promocją?”Tytuł oryginału z 1977 roku: Dissipatio H.G. Narzekali niektórzy na erudycję autora, więc trzeba iść tropem erudycyjnym. Tytuł w zasadzie jest łaciński, toteż H.G. to raczej nie inicjały Wellsa, ale dopełniacz: humani generis ‘rodzaju ludzkiego’. Dissipatio zaś to coś jak:
Włoscy interpretatorzy mówią, że nie rozsypanie ani podział, lecz bardziej, kierując się fabułą, a nie filologią: wyparowanie.
Temat potencjalnego wniebowstąpienia rasy ludzkiej, znacznie bardziej żywy w amerykańskim chrześcijaństwie pozakatolickim, a w ślad za tym w szerszej społecznej wyobraźni, zwie się „porwanie Kościoła”. Trop biblijny: Pierwszy list Pawła do Tesaloniczan, rozdział 4, wers 17:
Wbrew tradycji i Pilchowi zacytowałem księdza Wujka w wersji z roku 1594, a nie Biblię gdańską, którą pisarz przesiąkł w wiślańskiej ewangelickiej młodości.
Zniknięcie części ludzkości odbiło się niedawno (w) popkulturze serialem „Pozostawieni” (The Leftovers).
Tropy podsuwane przez autora, jako nazbyt oczywiste, mogą budzić podejrzenia. Moje budzą. Tu pozwolę sobie na własne niczym nie podparte przypuszczenie wpływologiczne. Istnieje utwór mniej obciążony erudycją, za to o temacie identycznym. Zwierzęta również hasają w nim po opuszczonym mieście. Mam na myśli Wielkie solo Antona L. Herberta Rosendorfera (1934–2012), wydane w Polsce w tłumaczeniu Ryszarda Turczyna w Czytelniku w r. 1989. Pilch wtedy jeszcze książki nałogowo kupował, a niektóre zapewne czytał.
Okładkowa informacja brzmi następująco:
Punktem wyjścia powieściowej akcji jest tajemnicza katastrofa kosmiczna — pewnej nocy znikają wszyscy zamieszkujący naszą planetę ludzie, z wyjątkiem jednego: przeciętnego urzędnika skarbowego. W rozpadającej się cywilizacji, wypieranej przez bujną przyrodę, śledzimy frapujące sam na sam człowieka z miastem, jego usiłowania, aby dociec, dlaczego ocalał właśnie on.No dobrze. Nie chodzi jednak o wpływy, ale o lekturę i literaturę. Czy to będzie dobra książka? Po przeczytaniu fragmentu w letnim dodatku GW uczucia mam — ja, wieloletni admirator tej prozy, wariantów fabularnych i wariacji stylistycznych — chłodne.Syn pastora mnie rozsierdził, ale to gra przecie. Dajmy jednak Pilchowi powiedzieć coś własnym głosem, choćby temat był już przez pisarzy klasy B+ (plus za erudycyjny background) obrobiony. Czytać warto.
„Wielkie solo Antona L.” to błyskotliwy żart literacki, swoista robinsonada, napisana z charakterystycznym dla Rosendorfera dowcipem, pomysłowością i darem zajmującego opowiadania.
Etykiety:
Dissipatio H.G.,
Großes Solo für Anton,
Guido Morselli,
Herbert Rosendorfer,
Jerzy Pilch,
Nowacki,
Wielkie solo Antona L.,
Wydarzenie,
Żywego Ducha
wtorek, 26 czerwca 2018
Ku pamięci. Jacek Taylor, Sopot 1984
Dziś wpis polityczny, choć właściwie historyczny. Wszystkim, co głoszą piękno lub osłabiają grozę czasów, w których się działy straszne i podłe rzeczy, należy przypominać fakty. Tylko fakty.
Jest tu pewna niesprawiedliwość. Mecenas Taylor dwukrotnie wymienił nazwisko funkcjonariuszki upokarzającej aresztantki, pochwalił mowę i przypomniał nazwisko koleżanki z palestry, ale nie wspomniał nazwiska podsądnej. Ochrona danych osobowych? Niepamięć? Nieważność „bibliotekarki”? Może przeciwnie — delikatność wobec osoby i jej losu? Mimo to chciałbym się dowiedzieć, o kim mowa.
Oczywiście publikacja ma jakiś związek z bieżącymi wydarzeniami i zmianami przeprowadzanymi w sądach przez Ministerstwo Sprawiedliwości, które niektórzy postrzegają jako podważanie niezawisłości sędziowskiej. Pomijam ten kontekst.
Dzieje piszą się każdego dnia, więc sprawiedliwość i służalstwo, błyskotliwość bądź tępota istnieć będą nadal. Dobrze będzie pamiętać, że bywały momenty próby. Kto kiedy po której stronie — warto pamiętać fakty.
Skazano kogoś za pożyczanie książek?
– A tak. W 1984 r. w Sądzie Rejonowym w Sopocie sądzono młodą kobietę właśnie za to. Milicja weszła do jej domu i aresztowała księgozbiór razem z właścicielką. Chociaż kobieta opiekowała się trzyletnim synkiem i miała poważne problemy ze zdrowiem, nie uwzględniono wniosku obrony o zwolnienie jej z aresztu. Trzymała się zresztą bardzo dzielnie. Na rozprawie nie przyznała się do winy i argumentowała, że pożyczanie książek znajomym to nie przestępstwo.Prokurator zażądał dla niej za prowadzenie „nielegalnej biblioteki” 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Czyli za to, że miała w domu takie książki, jak na przykład: „W cieniu Katynia” Swianiewicza, „Etykę Solidarności” Tischnera, „Mój wiek” Wata, „Kuriera z Warszawy” Nowaka-Jeziorańskiego, tomiki poezji Miłosza. Mam spis zarekwirowanych w czasie rewizji dzieł, o – jest nawet Konstytucja 3 maja. Te książki oskarżona od czasu do czasu pożyczała znajomym. I aby nie zapomnieć, co komu pożyczyła, czyniła stosowne zapiski w notesie. I właśnie te zapiski posłużyły za koronny dowód funkcjonowania „nielegalnej biblioteki”. Postępowanie oskarżonej zakwalifikowano jako dążenie do wywołania niepokoju lub rozruchów. To brzmi surrealistycznie, ale działo się naprawdę. W sądzie prokurator z poważną miną przedstawił takie zarzuty. Do dziś pamiętam świetne przemówienie obrończe adwokat Romy Orlikowskiej-Wrońskiej wykazujące cały nonsens oskarżenia.I jaki był wyrok sądu?
– Oskarżona została skazana na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania tej kary. Czekając na rozprawę, przesiedziała w więzieniu pół roku. Na samym początku przeszła upokarzającą rewizję osobistą. Trafiła na porucznik mgr Jadwigę Kmicińską, która z upodobaniem traktowała w ten sposób wszystkie aresztowane kobiety. W 1990 r. Kmicińska nie przystąpiła do weryfikacji byłych funkcjonariuszy SB.
Mecenas Jacek Taylor w rozmowie z Anną Machcewicz, Gazeta Wyborcza, dodatek Ale Historia, 25.06.2018
Oczywiście publikacja ma jakiś związek z bieżącymi wydarzeniami i zmianami przeprowadzanymi w sądach przez Ministerstwo Sprawiedliwości, które niektórzy postrzegają jako podważanie niezawisłości sędziowskiej. Pomijam ten kontekst.
Dzieje piszą się każdego dnia, więc sprawiedliwość i służalstwo, błyskotliwość bądź tępota istnieć będą nadal. Dobrze będzie pamiętać, że bywały momenty próby. Kto kiedy po której stronie — warto pamiętać fakty.
Etykiety:
Jacek Taylor,
Jan Olszewski,
MO,
opozycja,
PRL,
sąd,
SB,
sędziowie,
Władysław Siła-Nowicki,
Wyborcza,
Zbigniew Romaszewski,
Zofia Romaszewska
czwartek, 31 maja 2018
Obyczaje dworskich ludzi, czyli polityka
Podobno z 1634 roku pochodzi bezimienny rękopis, w którym opisano „obyczaje dworskich ludzi”. Niestety, zdaje się, że poczucie społecznego wyróżnienia i przynależności do elity tak działa. Dworski człowiek to bliski dworu królewskiego czy innego, ale też wyrafinowany, zdolny do przekraczania ograniczeń przyziemnego stanu. Było to tak:
Żywcem jak w prasie naszej, telewizji, na twitterach i pudelkach.
Juliusz Kijas, wydawca Facecji staropolskich, przypuszczał, że w wersie zaczynającym się od „Przyrzec...” powinno być „nie sprawić”, czyli nie zrobić, nie wykonać tego, co się przyrzekło.
Borgować to brać na kredyt; nie wrócić to nie oddać.
Nie tak bardzo się przez cztery wieki zmieniła i polszczyzna, i obyczaje tych, co przy władzy, także.
Żywcem jak w prasie naszej, telewizji, na twitterach i pudelkach.
Juliusz Kijas, wydawca Facecji staropolskich, przypuszczał, że w wersie zaczynającym się od „Przyrzec...” powinno być „nie sprawić”, czyli nie zrobić, nie wykonać tego, co się przyrzekło.
Borgować to brać na kredyt; nie wrócić to nie oddać.
Nie tak bardzo się przez cztery wieki zmieniła i polszczyzna, i obyczaje tych, co przy władzy, także.
sobota, 12 maja 2018
Kazimierz Wielki Uniwersytet założył
Dwunastego maja wiele rocznic przypada. Dwie związane z Józefem Piłsudskim i jego działaniami.
Mimo że Uniwersytet nazywa się Jagielloński, wspominamy Kazimierza Wielkiego i jego wolę oraz sprawczość (modne słowo). Fragment Collegium Maius:
Bliski mi jest idea uniwersytetu, która się przejawiła w piśmie fundującym w Krakowie „nauk przemożnych perłę”.
Był on c.k. Uniwersytetem, Szkołą Główną Koronną, był uniwersytetem za kolczastym drutem i tajnym, miał realizować doktrynę socjalistyczną... Jest wolność. Oby trwał i kwitł.
Mimo że Uniwersytet nazywa się Jagielloński, wspominamy Kazimierza Wielkiego i jego wolę oraz sprawczość (modne słowo). Fragment Collegium Maius:
Bliski mi jest idea uniwersytetu, która się przejawiła w piśmie fundującym w Krakowie „nauk przemożnych perłę”.
Był on c.k. Uniwersytetem, Szkołą Główną Koronną, był uniwersytetem za kolczastym drutem i tajnym, miał realizować doktrynę socjalistyczną... Jest wolność. Oby trwał i kwitł.
piątek, 4 maja 2018
Niepodległa wobec języka — ogłoszenie i minimalny komentarz
Bliska mi katedra polonistyczna z mojej Almae Matris zamieszcza takie ogłoszenie:
Katedra Historii Języka i DialektologiiWydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiegow związku z przypadającą w 2018 r. setną rocznicą odzyskaniaprzez Polskę niepodległości zaprasza do udziału w konferencji naukowejNie wiem jeszcze, czy się zgłoszę i czy ewentualna moja propozycja zostanie zakwalifikowana. Z tej bezpiecznej pozycji rozsnuję tylko małą refleksję, że przyczyna konferencji jest rocznicowa, ale tematyka dotyczy II RP, czyli bytu państwowego, który istniał na pewnym terytorium europejskim w latach 1918–1939, potem zaś subsystował i na uchodźstwie, i w przekonaniach wielu dawniejszych i później urodzonych obywateli (mieszkańców) Polski jako bytu duchowego.
Niepodległa wobec języka polskiego
Proponujemy przygotowanie wystąpień w szczególności poświęconych następującym zagadnieniom:- stan języka polskiego po odzyskaniu przez Polskę niepodległości- dziedzictwo zaborów w polszczyźnie po 1918 r.- język polski w prasie, radiu, filmie II RP- język polski w nauce i w technice II RP- język polski w administracji państwowej w II RP- procesy integracji językowej w II RP- świadomość językowa obywateli II RP- socjolingwistyczne zróżnicowanie polszczyzny w II RP- polityka językowa II RP wobec języka polskiego i języków mniejszości- wiedza o języku polskim i nauczanie języka polskiego w szkole w II RP- działalność towarzystw naukowych i organizacji propagujących kulturę języka polskiego w II RP- poradnictwo językowe w II RP- projekty leksykograficzne dotyczące języka polskiego w II RP
Prosimy o nadsyłanie streszczeń proponowanych referatów wraz z podstawową bibliografią do dnia 6 maja 2018 r. na adres elektroniczny:2018niepodlegla@gmail.com Konferencja jest planowana na 15-17 listopada 2018 r. Na każde wystąpienie przewidujemy 20 minut. Opłata konferencyjna wynosi 450 zł. Podróż i noclegi opłacają uczestnicy we własnym zakresie.Po zakwalifikowaniu referatu na konferencję prześlemy kolejny komunikat organizacyjny.
Z wyrazami szacunkuprof. dr hab. Renata PrzybylskaKierownik Katedry Historii Języka i Dialektologii
Komitet organizacyjny: dr hab. Kazimierz Sikora dr Barbara Batko-Tokarz dr Sylwia Przęczek-Kisielak
Nie została II RP opisana obiektywnie. Do dziś budzi emocje.
Lecz także data 11 listopada 1918 roku jest przełomowa, symboliczna — i dyskusyjna. Przez większą część wieku XX na terytorium polskim istniały różne formy ograniczonej suwerenności i niewoli. Nie każda cezura między nimi była czytelna. Choćby rok 1916, 1917 i 1918 rok, kiedy w Królestwie Polskim rządy okupacyjne niemieckie i austro-węgierskie posługiwały się symboliką narodową polską i językiem polskim.
Język był polski, ale sądy Królewsko-Polskie. Trochę się chyba nie chciało pamiętać o tym, co z punktu widzenia stosunków w zaborze rosyjskim było zmianą na bardziej polskie niż za panowania rosyjskiego, choć nie było niepodległym bytem.
piątek, 27 kwietnia 2018
Czytam Andrzeja Dobosza
Słodki czy drapieżny? Chodząca legenda, „pustelnik z Krakowskiego Przedmieścia”, paryski księgarz, felietonista „Nowej Kultury”, „Współczesności”, „Literatury” „Życia Literackiego”, „Tygodnika Powszechnego”.
Charakterystyczna postura i głos. Jego nieprzystawalność do PRL uwieczniona została w Rejsie w reż. Marka Piwowskiego.
Polecam spotkanie organizowane przez „Teologię Polityczną” trudne jest, bo trochę się wybitny czytelnik i pisarz męczy, ale warte jest ono obejrzenia.
Charakterystyczna postura i głos. Jego nieprzystawalność do PRL uwieczniona została w Rejsie w reż. Marka Piwowskiego.
Polecam spotkanie organizowane przez „Teologię Polityczną” trudne jest, bo trochę się wybitny czytelnik i pisarz męczy, ale warte jest ono obejrzenia.
sobota, 31 marca 2018
Ekstrawertyzm pokonany
To nic osobistego. Raczej rzecz jest w tym, że pisanie dla siebie zaczyna być łatwiejsze w Sieci niż w domowym pamiętniczku. Ten ostatni łatwo ginie. Dane z sieci zaś wchodzą do jakichś olbrzymich zbiorów i mają szansę na przetrwanie.
Czy jednak można pisać o swoim życiu – „do światu”? Nie sądzę. Być może nie wypada.
Na przykład Krzeczkowski.
Właściwie nic pewnego o nim nie (było) wiadomo. Może poza grobem, który odnalazłem w Niedzielę Palmową. W Tyńcu.
Tymczasem w najnowszych Zeszytach Literackich (2018, nr 1) filolog, tłumacz, kulturoznawca Raimund Wolfert pisze o książce Henryk Wojciecha Karpińskiego
i o tajemnicach biografii słynnego, tajemniczego tłumacza, mistagoga, zwodziciela, żołnierza, szpiega, eseisty, konserwatysty. Może tytułem najciekawszym i najwięcej znaczącym dla polskiej kultury popularnej byłoby napisanie: ojczym Anny German.
Cytat:
Czy jednak można pisać o swoim życiu – „do światu”? Nie sądzę. Być może nie wypada.
Na przykład Krzeczkowski.
Właściwie nic pewnego o nim nie (było) wiadomo. Może poza grobem, który odnalazłem w Niedzielę Palmową. W Tyńcu.
Tymczasem w najnowszych Zeszytach Literackich (2018, nr 1) filolog, tłumacz, kulturoznawca Raimund Wolfert pisze o książce Henryk Wojciecha Karpińskiego
Cytat:
(...) gdzie zaczyna się sfera prywatna, którą nie możemy lub nie chcemy dzielić się z innymi? Motto życiowe Klary Gerner, siostry Hermana Gernera, brzmiało: „Nieważne nic, ważne, by godnie kończyć”. Jej brat najwyraźniej również się z tym zgadzał. Czy Klara Gerner miała rację? Nie wiem — ale z pewnością warto się nad takimi zdaniami zastanawiać! To wspaniałe, gdy literatura skłania do myślenia, a niewątpliwie dzieje się tak w przypadku Henryka Wojciecha Karpińskiego. Gdybym miał wybrać książkę, którą warto przetłumaczyć na niemiecki, bo najlepiej przybliża polskie doświadczenia i życiorysy X X wieku — właśnie Henryk byłby moim faworytem.Historia literatury – życie tekstów i życie ludzi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)